- Vona. - Chłopak podniósł wzrok i przełknął głośno jedzenie - Moje imię. Vona. Masz rację, nie najlepiej zaczęliśmy. Przez ciebie, spadłam z konia. Poprawiłam związane teraz włosy, pojedyncze kosmyki łaskotały mnie w twarz.
- Ehkm... - Toddy nie wiedział widocznie co powiedzieć. Ja natomiast nie zwracałam na niego jakiejś szczególnej uwagi, po dziesięciu minutach, spojrzałam na niego.
- Jeśli oczekiwałeś pogaduszki o tym, jak kurewsko bolą mnie plecy po upadku, to sorry, ale nie do mnie z tym tematem. - Wstałam od stołu zostawiając go samego, oddałam talerz i szybko poszłam do swojego pokoju. Niezbyt lubiłam duże tłumy. Będąc w pokoju, wzięłam gorący prysznic, i przebrałam się w koszulę nocną. Po godzinie oglądania filmów w telewizji, widać było, że moje włosy są zakręcone. Siedziałam w pokoju przez resztę wieczora, oraz całą noc.
***
Następnego
dnia, wstałam już o piątej rano. Nie znałam jeszcze wszystkich godzin w których
można wychodzić z pokoju, więc do siódmej siedziałam nad notatkami z
poprzednich zajęć. Równo o siódmej, ubrana w dres, z słuchawkami i moją mp4
byłam już na porannym biegu. Uwielbiałam to rześkie powietrze o poranku. Kiedy
wróciłam pół godziny potem, szybko przebrałam się w poprzecierane spodnie,
białą koszulkę z głupkowatym napisem i moją ukochaną czarną kurtkę skórzaną z
ćwiekami. Kiedy wyszłam z pokoju, w tym samym czasie obok mnie stanął poznany
wczoraj chłopak.
-
Super. - Powiedziałam gdy nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak widocznie też
nie spodziewał się tego nagłego spotkania. Nie powiedziałam nic więcej, po
prostu odwróciłam się na pięcie i poszłam do stołówki. Nie słyszałam kroków za
sobą.
Kiedy
weszłam na stołówkę, jedna z dziewczyn rzuciła we mnie widelcem. Odwróciłam się
w jej stronę, po czym z godnością podeszłam po jedzenie. Idąc z talerzem,
usłyszałam jak jeden z chłopaków puszcza muzykę, co prawda nie byłam fanką
zespołu Metalica, jednak mieli fajne kawałki. Usiadłam przy jednym z bardziej
zatłoczonych stołów, kojarzyłam tych ludzi z zajęć. Widziałam Zaina czy
Daniela. A na końcu, jego. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Śledzi mnie, czy
co? Szybko jednak zapomniałam o obecności chłopaka, muszę przyznać, że mimo
mojej odmienności, szybko złapałam wspólny język z pozostałymi.
Wychodząc
z stołówki, pożegnałam się z znajomymi, wykręcając się chęcią, zobaczenia co u
mojej Star.
Będąc
w stajni, zobaczyłam, że moja kochana klaczka jadła sobie wesoło siano machając
przy tym ogonem, nie chcąc jej przeszkadzać, odeszłam w ciszy jednocześnie
wybierając numer mojego ojca. Nie mogąc dzwonić do niego, postanowiłam pisać
esemesy.
V:
Hej tato, przepraszam, że nie odzywałam się wcześniej.
O:
Vona! W końcu, miałaś odezwać się jeszcze za dnia przyjazdu do Morgan. Jak ci
się tam podoba? Spełnia twoje oczekiwania?
V:
Nie jest źle, fajni ludzie i zajebiste tereny do jazd. Jest dobrze.
O:
Wiesz o co mi chodzi kochanie, chcę wiedzieć, czy jesteś szczęśliwa.
V:
Tak, jestem szczęśliwa tato. Sorry, ale właśnie wchodzę do klasy. Odezwę się
kiedy indziej.
O:
Czekam z niecierpliwością słoneczko. Kocham cię.
Chowając telefon do kieszeni, byłam
zadowolona, że udało mi się popisać z tatą. Brakowało mi go.
***
Kiedy minęła ostatnia tego dnia
lekcja, byłam wkurwiona. Nauczycielka przyczepiła się moich tatuaży na rękach.
Rozumiem, że mogą jej się nie podobać, okej, droga wolna, ale nie chcę aby mnie
oceniano przez pryzmat wam wyglądu. Wchodząc do pokoju aby się przebrać,
zauważyłam coś dziwnego pod szafką. Było małe, długie i obślizgłe. Spojrzałam
ostrożnie na to coś, i z zaskoczeniem odkryłam, że to wąż. Natychmiast do głowy
przyszedł mi owy chłopak, złapałam węża do pojemnika z dziurami i poszłam do
sąsiada.
- Tak? O co chodzi… - przerwał
kiedy spojrzał na mnie. Miałam zmrużone oczy niczym wąż, którego trzymałam w
pudełku. Wepchałam mu pudełko w ręce.
- To chyba twoje. Nie życzę
sobie, aby twój wąż, spacerował sobie po moim pokoju. Ciesz się, że go nie utłukłam.
Zaraz po tym ekscesie ubrałam się
w strój do jazdy i szybko udałam się na trening.
Toddy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz