Strony

czwartek, 16 listopada 2017

Od Vony, CD Toddiego

Siedziałam nad talerzem, właśnie zjadłam, gdy dosiadł się do mnie poznany wcześniej chłopak. Spojrzałam na niego uważnie, przywitał się, jednak pod naporem mojego spojrzenia umilkł. Westchnęłam, po czym oparłam się o oparcie krzesła, prostując nogi przed sobą, pod stołem. Siedzieliśmy w ciszy chwilę, chłopak zajął się jedzeniem, a ja studiowałam jego wygląd. Nie różnił się zbytnio od innych.
- Vona. - Chłopak podniósł wzrok i przełknął głośno jedzenie - Moje imię. Vona. Masz rację, nie najlepiej zaczęliśmy. Przez ciebie, spadłam z konia. Poprawiłam związane teraz włosy, pojedyncze kosmyki łaskotały mnie w twarz.
- Ehkm... - Toddy nie wiedział widocznie co powiedzieć. Ja natomiast nie zwracałam na niego jakiejś szczególnej uwagi, po dziesięciu minutach, spojrzałam na niego.
- Jeśli oczekiwałeś pogaduszki o tym, jak kurewsko bolą mnie plecy po upadku, to sorry, ale nie do mnie z tym tematem. - Wstałam od stołu zostawiając go samego, oddałam talerz i szybko poszłam do swojego pokoju. Niezbyt lubiłam duże tłumy. Będąc w pokoju, wzięłam gorący prysznic, i przebrałam się w koszulę nocną. Po godzinie oglądania filmów w telewizji, widać było, że moje włosy są zakręcone. Siedziałam w pokoju przez resztę wieczora, oraz całą noc.
***
Następnego dnia, wstałam już o piątej rano. Nie znałam jeszcze wszystkich godzin w których można wychodzić z pokoju, więc do siódmej siedziałam nad notatkami z poprzednich zajęć. Równo o siódmej, ubrana w dres, z słuchawkami i moją mp4 byłam już na porannym biegu. Uwielbiałam to rześkie powietrze o poranku. Kiedy wróciłam pół godziny potem, szybko przebrałam się w poprzecierane spodnie, białą koszulkę z głupkowatym napisem i moją ukochaną czarną kurtkę skórzaną z ćwiekami. Kiedy wyszłam z pokoju, w tym samym czasie obok mnie stanął poznany wczoraj chłopak.
- Super. - Powiedziałam gdy nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak widocznie też nie spodziewał się tego nagłego spotkania. Nie powiedziałam nic więcej, po prostu odwróciłam się na pięcie i poszłam do stołówki. Nie słyszałam kroków za sobą. 
Kiedy weszłam na stołówkę, jedna z dziewczyn rzuciła we mnie widelcem. Odwróciłam się w jej stronę, po czym z godnością podeszłam po jedzenie. Idąc z talerzem, usłyszałam jak jeden z chłopaków puszcza muzykę, co prawda nie byłam fanką zespołu Metalica, jednak mieli fajne kawałki. Usiadłam przy jednym z bardziej zatłoczonych stołów, kojarzyłam tych ludzi z zajęć. Widziałam Zaina czy Daniela. A na końcu, jego. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Śledzi mnie, czy co? Szybko jednak zapomniałam o obecności chłopaka, muszę przyznać, że mimo mojej odmienności, szybko złapałam wspólny język z pozostałymi.
Wychodząc z stołówki, pożegnałam się z znajomymi, wykręcając się chęcią, zobaczenia co u mojej Star.
Będąc w stajni, zobaczyłam, że moja kochana klaczka jadła sobie wesoło siano machając przy tym ogonem, nie chcąc jej przeszkadzać, odeszłam w ciszy jednocześnie wybierając numer mojego ojca. Nie mogąc dzwonić do niego, postanowiłam pisać esemesy.
V: Hej tato, przepraszam, że nie odzywałam się wcześniej.
O: Vona! W końcu, miałaś odezwać się jeszcze za dnia przyjazdu do Morgan. Jak ci się tam podoba? Spełnia twoje oczekiwania?
V: Nie jest źle, fajni ludzie i zajebiste tereny do jazd. Jest dobrze.
O: Wiesz o co mi chodzi kochanie, chcę wiedzieć, czy jesteś szczęśliwa.
V: Tak, jestem szczęśliwa tato. Sorry, ale właśnie wchodzę do klasy. Odezwę się kiedy indziej.
O: Czekam z niecierpliwością słoneczko. Kocham cię.
Chowając telefon do kieszeni, byłam zadowolona, że udało mi się popisać z tatą. Brakowało mi go.
 ***
Kiedy minęła ostatnia tego dnia lekcja, byłam wkurwiona. Nauczycielka przyczepiła się moich tatuaży na rękach. Rozumiem, że mogą jej się nie podobać, okej, droga wolna, ale nie chcę aby mnie oceniano przez pryzmat wam wyglądu. Wchodząc do pokoju aby się przebrać, zauważyłam coś dziwnego pod szafką. Było małe, długie i obślizgłe. Spojrzałam ostrożnie na to coś, i z zaskoczeniem odkryłam, że to wąż. Natychmiast do głowy przyszedł mi owy chłopak, złapałam węża do pojemnika z dziurami i poszłam do sąsiada.
- Tak? O co chodzi… - przerwał kiedy spojrzał na mnie. Miałam zmrużone oczy niczym wąż, którego trzymałam w pudełku. Wepchałam mu pudełko w ręce.
- To chyba twoje. Nie życzę sobie, aby twój wąż, spacerował sobie po moim pokoju. Ciesz się, że go nie utłukłam.
Zaraz po tym ekscesie ubrałam się w strój do jazdy i szybko udałam się na trening.
Toddy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz